• Wspomnienia ucznia

        •  

          1. Szkołę Podstawową w Olszewce ukończył śp. profesor Mieczysław Majewski, o którym ukazała się książka autorstwa Haliny Wrońskiej "Życie i działalność dydaktyczno - naukowa profesora Mieczysława Majewskiego".
          2. W księgozbiorze biblioteki szkolnej znajdują się "Wspomnienia ks. profesora Majewskiego o Szkole Podstawowej w Olszewce".
          3. W roku 2000 została ukończona praca monograficzna, której celem było odtworzenie dziejów szkolnictwa we wsi Olszewka. Autorką tej pracy jest nauczycielka mgr Hanna Danielska.

           

          Wspomnienia szkolne

          Urodziłem się 9 stycznia 1928 roku w Olszewce. W dzieciństwie wychowywałem się i uczyłem w domu rodzinnym i miejscowej Szkole Powszechnej. Znajdowała się ona w domu Władysławy Obrębskiej (obecnie naprzeciw Cymlerów koło kościoła). Obok budynku było niewielkie boisko zabawowo - sportowe i mały ogródek, który dzieci w ramach przewidzianych zajęć uprawiały. Do szkoły uczęszczałem w latach 1935 – 1939. Była to czterodziałowa szkoła powszechna. Ze względu na taką strukturę szkolną niektóre z dzieci, zwłaszcza rodziców zamożniejszych, po klasie czwartej przenosiły się do Jednorożca, gdzie funkcjonowała siedmioletnia szkoła powszechna. Takich jednak stosunkowo było niewielu. Dzieci dzieliły swój czas na pomoc w gospodarstwie, a zwłaszcza pasionkę bydła i na szkołę. Stąd np. w okresie zimowym przychodziły do szkoły prawie w komplecie, a w innych okresach w mniejszym stopniu. Nieobecność szczególnie zaznaczała się podczas prac wiosennych i jesiennych. Z jednej strony bały się szkoły, gdyż czekały je tam trudne zadania do spełnienia, a z drugiej chętnie garnęły się do niej, ponieważ tam bardziej niż w domu mogły rozwijać swoje życie rówieśnicze. W stosunku do nauczycieli żywiły ogromny respekt ze względu na ich mądrość, pozycję społeczną i wpływ tak na życie szkoły jak i całej wioski. W moim domu, chociaż jako dzieci czasem pomrukiwaliśmy, mówiło się o nauczycielach tylko dobrze. Nauczycielami wówczas najpierw byli: Zofia i Karol Synoradzcy i Państwo Kucharkowie. Byli to ludzie w pełni oddani szkole i jej rozwojowi, wymagający wiele od siebie i od uczniów, ale zarazem ukazujący im bardzo dużo troski i miłości. Posiadali oni wielki autorytet, ponieważ byli do swojej pracy dobrze przygotowani, w pełni angażowali się w życie szkoły i utrzymywali zażyte więzy z całą społecznością wiejską. Znali doskonale tak dzieci jak i rodziców po nazwisku i imieniu, ale również byli dobrze zorientowani w całym środowisku, w jego problemach i trudnościach. Przechodząc przez wieś z każdą spotkaną osobą mieli wiele do zapytania i powiedzenia. Chętnie brali udział w uroczystościach rodzinnych np. wesele, urządzali zebrania wiejskie, w czasie, których pouczali mieszkańców o wielu aktualnych sprawach i wspólnie podejmowali różne inicjatywy. Odwiedzali osamotnionych i chorych, przychodząc im z wydatną pomocą, niejednokrotnie także z pomocą materialną. Dzięki im pomocy, mieszkańcy Olszewki otrzymali pewną sumę pieniędzy za ziemię zużytkowaną na budowę kolei, za co podjęto budowę plebani i organistówki. W sposób zaś szczególny zajmowali się miejscową strażą pożarną, z którą wyjeżdżali tak do akcji jak na spotkania strażackie do innych wiosek. Utrzymywali bliskie kontakty z wieloma zwłaszcza sąsiadującymi księżmi. Wyjeżdżali do nich na imieniny, na odpusty i inne uroczystości. Ale również księża byli nich częstymi i miłymi gośćmi. Takie też bliskie kontakty mieli z nauczycielami innych miejscowości i osobami w pewnej mierze wyróżniającymi się w danej miejscowości czy regionie. Należeli do nich właściciele majątków, wójtowie i inni urzędnicy w gminie czy powiecie. Ponieważ proboszcz z Parciak dojeżdżał w zasadzie tylko raz w miesiącu, nauczyciele nie tylko uczyli religii w szkole, ale organizowali nabożeństwa religijne w kościele. W niedziele, w których odbywała się Msza św. w Olszewce, brali w niej udział nauczyciele wraz z dziećmi. Wówczas znajdowali się oni wśród dzieci i zachowaniem, modlitwą i śpiewem wytwarzali odpowiednią atmosferę religijną. Nauczyciele ci o bogatych osobowościach, kompetentni w swoim zawodzie, otwarci na różne osoby i grupy społeczne, uczestniczący dynamicznie w życiu wsi, przewodzący jej i prowadzący w szlachetną przyszłość posiadali ogromny autorytet. Jeżeli więc „Pan” czy „Pani” tak powiedziała to było zdanie ze wszech miar słuszne, w przypadku zaś polecenia, nie było żadnej wątpliwości, że należy to wykonać, gdyż służy tylko dobru wszystkich. Rodzice w pełni akceptowali linię nauczania i postępowania nauczycieli, a w sytuacjach zdarzających się małych konfliktów, opowiadali się za nimi, upominając czy gromiąc swoje dzieci, gdy na to zasłużyły. Można, więc mówić o specyficznym współdziałaniu nauczycieli z rodzicami i odwrotnie. Co więcej rodzice, w większości biedni, odpłacali się swoim dobroczyńcom prostymi słowami podzięki lub różnymi produktami rolnymi. Mój tata, czasem nawet z małym zaniedbaniem obowiązków w gospodarstwie, udzielał się bardzo dużo społecznie. Dlatego częściej spotykał się z nauczycielami, jak również i nauczyciele bywali częściej w naszym domu. Wtedy jako uczniowie byliśmy nadzwyczaj ułożeni, a pomimo przeżywanego lęku, czuliśmy się zaszczyceni, że tacy ludzie bywają u nas. Studiując teologię w Krakowie od czasu do czasu odwiedzałem Państwo Synoradzkich w ich domu w Krakowie, wtedy za każdym razem podejmowali mnie jak własne dziecko, a może zarazem i jak wielkiego dygnitarza. Przy zastawionym zaś i gościnnym rodzinnie stole rozmowy dotyczyły przede wszystkim Olszewki: wspominano z rozrzewnieniem przeżyty czas, podnoszono bogactwo doświadczeń, pytano o poszczególne nazwiska i wyrażano wdzięczność Bogu i ludziom za wszystko co się zdarzyło i co zostało dokonane. Gdy po latach, po II wojnie światowej (w roku 1958), będąc już na emeryturze, przyjechali z okazji brata i moich prymicji, Państwo Synoradzcy, to miało miejsce wielkie święto. Ludzie nie wiedzieli z czego maj± się bardziej cieszyć: nowo wyświęconych księży czy swoich byłych nauczycieli, wychowawców i społeczników. A gdy następnego dnia odbyło się z nimi spotkanie remiza wypełniła się po brzegi. Zaczęło się od wspólnego śpiewu, następnie miały miejsce entuzjastyczne przemówienia, a skończyło się serdecznymi pocałunkami i rzewnym płaczem jednej i drugiej strony.

          ks. prof. dr hab. Mieczysław Majewski Profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

          Rękopis wspomnień znajduje się w prywatnym archiwum domowym Hanny Danielskiej.